A następnego dnia jeden ze współgospodarzy- Arcil, najlepiej posługujący sie spośród nich zrozumiałym dla nas językiem angielskim, pomógł nam zakupić dosyć drogie co prawda( 23 GEL i nie było zmiłuj...)bilety na pociąg do Tibilisi. Ale okazał się on naprawdę niezłym "gruzińskim Orient Ekspressem" w którym wygodnie dojechaliśmy następnego ranka do Tibilisi.
Jechało sie tym przyjemniej, że z nowym Towarzyszem podróży- Jaśkiem z Warszawy (tam najwyżej studiuje), na dodatek rosyjskojęzycznym:) Niestety, na całą naszą grupę spadła totalna skleroza jakaś i nikt nie wziął od Niego jakiegokolwiek kontaktu. Ale, nadziei tracić nie można- możliwe że kiedyś, gdzieś (może chociażby dzięki Geoblogowi) się jeszcze spotkamy na podróżniczym szlaku.