Jako że była to niedziela, postanowiłem pójść jednak na Mszę, skoro codziennie kilka razy przechodziliśmy obok jedynego chyba w Batumi kościoła katolickiego...Nie trudno było zauważyć, ze jeden z księży był obcokrajowcem. Jeszcze milej było się dowiedzieć, że to polski ksiądz, kamilianin, pracujący z młodzieżą pod Batumi:)I tak po krótkiej rozmowie dowiedziałem się, gdzie możemy szukać ewentualnego schronienia w stolicy- u polskich księży oczywiście!:)
Wieczorem nasi gospodarze - młodzi marynarze z Batumi, urządzili nam godne podziwu i wielkiej wdzięczności pożegnanie z muzyką, próbami tańca i winem oczywiście:)