No niestety...Miałem nadzieję, ze wysiądziemy pod dworcem kolejowym,że złapiemy jakiś szybszy pociąg, a Marian wysadził nas na dworcu PKS...Nie chiał nas już za dopłatą nawet podwieźć na PKP...Więc w stary tramwaj, i w niezłym ścisku, i dającej sie wyczuć niemiłej atmosferze spowodowanej nadmiarem naszych bagaży dojeżdżamy kilka kilometrów w dół, na dworzec PKP. tutaj spada na nas straszna wiadomość- pociąg do Lwowa mamy dopiero o 20...Jest dopiero 12...No masakra. Poznajemy chociaż Marcina z Warszawy, tak że jest już zawsze raźniej i jakoś musimy sie przemeczyc do tej 20. Co nam zostało do roboty- poleżęć, wyjść gdzieś na obiad, później na jedną zakąskę, na drugą:) i spróbować przeleżęć na karimatach do tej 20. No niestety- w najgorszym momencie mój orgamnizm mnie zawiódł-no nie mogłem zasnąć...:)