Następnego dnia, gdy byliśmy już w komplecie- łącznie 12 owieczek:), "z samego rana" , które przerodziło sie w praktyce prawie w 11 godzinę...ruszyliśmy pod jeden z dworców (fenomenalne metro w Tibilisi potrafi naprawdę ułatwić człowiekowi życie), który był jednak bardziej bazą dla marszrutek niż autobusów. I tutaj nasza liczba okazała sie jak najbardziej przydatna- bez trudu wynajęliśmy busa dla siebie(więcej i tak by sie nie zmieściło) i przez dwa dni jeździliśmy za przyzwoite pieniądze po wschodniej i północnej Gruzji.
Za dużo nie chce mi się opisywać- każde miejsce mnie zachwyciło, prawie wszędzie jakaś ciekawa przygoda, spotkanie, odkrycie. Niechaj zdjęcia i drobne komentarze wyręczą słaby mój pisarski styl...:)
Nie ma co sie dziwić-pierwszy raz w tak daleki dla mnie, tajemniczy dotąd świat pojechałem i nie spodziewałem się tak wielu wspaniałych wspomnień.