Samo wybranie się w taką podróż było dla mnie ekstremalną nowością. A do jazdy autostopem to w ogóle nie byłem przekonany, a tu proszę-taka miła niespodzianka. Jak ktoś chce się przekonać do tej formy podróżowania, to Turcja jest wymarzonym krajem do nauki:)
Pobudka przed 6, 6.30 wymarsz i po 7 pierwszym promem na drugi brzeg- do Haremu:) (dla ścisłości- jedna z dzielnic Stambułu, na azjatyckim brzegu ) i tu się problem zaczął bo albo ci panowie udawali że nic z naszego turecko-migowego języka wspomaganego mapą nie rozumieją, albo nie rozumieli...Nie zorganizowaliśmy żadnego transportu, więc mała zaprawa z plecakami była gdy próbowaliśmy się wydostać na obrzeża miasta, do autostrady. W końcu wsiedliśmy do jakiegoś wskazanego autobusu i po kolejnych przygodach lingwistycznych, dotarliśmy w końcu do autostrady.
Policji niestety się nie spodobaliśmy, no-my na pewno:), ale nasz pomysł ze stopem nie za bardzo...Ale jak sobie pojechali, to my po kilku minutach tez ruszyliśmy:), podzieleni na grupy damsko-męskie. I tak zaczęła się całodniowa, fantastyczna jak dla mnie przygoda z autostopem, jakże różnymi, wspaniałymi ludźmi i jedzeniem:) (zdecydowanie najlepsze potrawy w Turcji postawili nam nasi mili kierowcy, którzy nas zabierali), która zakończyła sie dla mojej grupki kilka minut po północy w Ordu. Niestety, byliśmy drudzy...