Po 5 rano wylądowaliśmy w Stambule i ruszamy potulnie za Bartkiem, który już to wszystko widział rok temu...Pierwsze na spotkanie wyszły nam stambulskie psy, kolejni byli japońscy turyści, którzy zaczęli już zwiedzanie od placu przed Hagia Sofią ( no kocham ten naród za ich pasję zwiedzania:)chociaż, może za szybko to robią...nie wiem czy za ilością idzie jakość zwiedzania...) szukamy najtańszego hotelu, ale poniżej 15 YTL (nowa lira turecka, w czasie podróży- ok. 2,17 zł) nie znajdujemy. Oprócz jednej totalnej dziupli(kwestia gustu i przełamania się:)+bezpieczeństwa) nic w pobliży nie znaleźliśmy. Ostatecznie ulitowała się nad nami chyba żona właściciela hotelu Inci Palace i zszedł do 12,5 YTL za dobę. TAMAM:) "Idziemy spać!" A ja mam ok. 3 godzinek na pierwszą wyprawę w głąb nieznanego...
Po południu wspólne zwiedzanie, zaczynając oczywiście od kantoru.